czwartek, 21 października 2010

Kukułka



Antonina Kozłowska
"Kukułka"
Wydawnictwo Otwarte, 2010


"Kukułka" to historia dwóch kobiet: Marty, mężatki, która choć zamożna i spełniona w pracy, to nie ma tego, na czym najbardziej jej zależy - dziecka (w przeszłości aborcja, potem kilka poronień) oraz Iwony, porzuconej przez męża matki dwójki dzieci, sprzątaczki, próbującej związać koniec z końcem.
Iwona, aby polepszyć swój  i dzieci byt, decyduje się zostać surogatką i urodzić dzieko Marcie i jej mężowi. Ciąża rozwija się prawidłowo, stosunki pomiędzy surogatką a rodzicami genetycznymi są właściwe, ale Iwona coraz bardziej przywiązuje się do maleństwa w brzuchu, w końcu decyduje się je zostawić.
Historia, jakich wiele? Niestety tak. Schemat obrabiany już przez filmowców, dziennikarzy czy w końcu Ewę Drzyzgę tym razem w odsłonie książkowej. Książka nudna i przewidywalna aż do bólu. Opisy osiedla, bloków, kobiet z dziećmi wloką się niemiłosiernie, jakby czytelnik był odludkiem mieszkajacym gdzieś w głuchej puszczy i nie wiedział, jak wygląda nowe osiedle w dużym mieście (nie apartamentowiec, nie - bo to być może nawet i zaciekawiło, ale zwykłe nowe, ogrodzone osiedle z parkingiem podziemnym). Wszelkie dialogi, przemyślenia są niczym wzięte z forum edziecko, gdzie dziewczyny wymieniają się spostrzeżeniami, albo powielają plotki oparte na stereotypach.

Książka jest przygnębiająca, przytłaczająca, brak w niej życia. Główne bohaterki nie mają żadnych innych przemyśleń prócz tych, które kręcą się wokół dzieci (Marta)/egzystencji bez pieniędzy(Iwona). Nie potrafią cieszyć się nawet, gdy jest ku temu powód. Wciąż wszystko smutne i odrealnione (w prawdziwym życiu chyba trochę więcej się dzieje).
Sięgnęłam po tę książkę zwabiona piękną okładką. Miałam nadzieję, że temat (w końcu sam w sobie ciekawy) rozwinie się w sposób, pozwalający mi na refleksje. Tymczasem dostałam mdłe i rozwleczone powielenie wyobrażeń o kobietach, które wynajmują cudzy brzuch oraz o tych, które decydują się go wynająć.
Nie skreślam autorki. Być może sięgnę kiedyś po jakąś jeszcze jej książkę, w końcu nieładnie wydawać opinię (szczególnie negatywną) po jednej pozycji. Wielu autorów ma na swoim koncie zarówno te dobre, jak i te złe książki.

2 komentarze:

  1. Okładka rzeczywiście ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka faktycznie przyciąga, jakis czas temu nabrałam na nią ochoty i liczę ,że będzie w bibliotece :O)

    OdpowiedzUsuń