Joanna Miszczuk
"Matki, żony, czarownice"
Prószyński Media, 2011
Przyjemna saga rodzinna. Opowiada dzieje kilku pokoleń kobiet, których losy zgrabnie się przeplatają. Mamy tu tajemnice rodzinne, spadek, bicie serc. I pierścionek z błyszczącym oczkiem. Radości i dramaty.
Czego więcej na wieczór potrzeba?
Ciekawą stroną książki jest przemieszanie wątków, czasów i miejsc, dzięki czemu nie traciłam uwagi. Coś się kończyło, coś zaczynało, by znowu wrócić do poprzedniego wątku.
Główną bohaterką jest Joanna, kobieta w wieku około czterdziestki, mężatka, matka. To właśnie ona jest osią tej powieści, ale wcale nie ona jest jej najciekawszą bohaterką.
Bo w tej jednej książce kryje się wiele historii.
Nie przeczę, że czasem zbyt przewidywalnych, ckliwych i banalnych, ale właśnie po to są przecież takie książki żeby się trochę pouśmiechać z własnej naiwności, że się to czyta.
Bo czyta się tę książkę naprawdę przyjemnie i choć pewnie jutro o niej zapomnę, to czas przy tej lekturze uważam za mile spędzony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz