wtorek, 25 stycznia 2011

Każdy dom potrzebuje balkonu



Rina Frank
"Każdy dom potrzebuje balkonu"
Wydawnictwo Otwarte 2009

Interesująca, ciepła historia którą niestety przez styl pisania (lub kiepskie tłumaczenie) musiałam przemęczyć. Nie znoszę takich sytuacji, gdy książka - jej fabuła mi się podoba i jestem ciekawa, jak potoczą się losy jej bohaterów, ale język którym dana powieść została napisana utrudnia jej czytanie i zrozumienie. Podobne wrażenia miałam, czytając "Lawendowy pył". Tam jednak były trzy autorki, tutaj jest jedna, a i tak się gubiłam czasami, nie mówiąc o tym że książka napisana jest po prostu niezgrabnie, jakoś tak topornie, a szkoda, bo historia naprawdę mogłaby poruszyć serca.
"Każdy dom potrzebuje balkonu" to historia młodej Żydówki, pochodzącej z Rumunii, a mieszkającej wraz z rodzicami i siostrą w Hajfe, w biednej dzielnicy, gdzie wszyscy sąsiedzi się znają (balkon jest oknem na podwórko, ale i sposobem na komunikację między ludźmi). Dziewczyna zakochuje się w Hiszpanie (tak go nazywa, bo jest on Żydem, którego rodzina mieszka w Barcelonie). Narzeczony jest bogaty, Rina wychodzi za niego za mąż i przeprowadza się do Barcelony. Tam nie potrafi się odnaleźć - zupełnie inny styl życia, komfort i pieniądze, zamiast sprawiać jej przyjemność, stają się kulą u nogi. Gdy więc zachodzi w ciążę, namawia męża, aby przeprowadzili się d Hajfy, by mogła wychowywać dziecko w swoich rodzinnych stronach. Tak też robią.
Książka jest ciepła, wzruszająca, i choć dzieje się w Izraelu, to przywołuje wspomnienia dawnej Polski, gdzie też nic nie było, gdzie też dostawało się paczki z Ameryki. Pomimo tego, że ja tych czasów aż tak dobrze nie pamiętam, właściwie znam je tylko z opowieści rodziców, to jednak tak właśnie je sobie wyobrażałam. Czytając ją udało mi się uśmiechać, ale i uronić łezkę, myślę więc, że pomimo tego, że nie odpowiadał mi styl, to jednak przebiłam się przez niego, odnajdując treść i to, co autorka chciała w swojej książce przekazać:)

piątek, 14 stycznia 2011

Lato



J.M. Coetzee
"Lato"
Wydawnictwo Znak 2010

"Lato" to powieść z elementami autobiograficznymi. Powieść niezwykła, bo ukazująca samotność i wyobcowanie, tak często przewijające się w innych powieściach Coetzee.
W tej książce Coetzee uśmierca samego siebie - jednym z narratorów jest dziennikarz, który po śmierci Coetzeego (która w powieści już nastąpiła) pragnie napisać jego biografię, obejmującą kilka najważniejszych lat życia pisarza.
Na autora patrzymy więc okiem osób, które wywarły na niego jakiś wpływ w ciągu życia (w większości kobiet). To splecione ze sobą historie, składające się na spójny obraz: człowieka wyobcowanego, pisarza, samotnika niepotrafiącego okazywać swoich uczuć i emocji. Człowieka, niepotrafiącego zawalczyć o miłość.
Na ile prawdziwe jest to oblicze, trudno powiedzieć. Zastanawiałam się nad tym co chwila podczas lektury. W ogóle można zadać sobie pytuanie, na ile autobiografie przedstawiają prawdziwe oblicza, a na ile są kreacją. Niemniej jednak Coetzee nie wygładza, a przynajmniej sprawia takie wrażenie, że nie wygładza swojego życia. Wręcz przeciwnie - odsłania siebie, jako mężczyznę mało atrakcyjnego, mało męskiego, nieporadnego, miejscami śmiesznego (lecz nie w tym rubasznym, pozytywnym sensie - śmieszość ta jest raczej gorzka, wynikająca z jego nieprzystosowania do życia i swiata).
Bardzo podobala mi się ta książka. Kupując ją, nie wiedziałam, że jest to trzecia już pozycja autobiograficznej trylogii. Na pewno sięgnę po poprzednie oraz po inne książki tego autora.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Hańba



J.M. Coetzee
"Hańba"
Wydawnictwo Znak, 2009

To, co w tej książce poruszyło mnie najbardziej, to uderzająca samotność i wykluczenie.

David Lurie to ponad pięćdziesięcioletni wykładowca literatury, rozwodnik. Uwikłany romans ze swoją uczennicą świadom jest wszelkich możliwych konsekwencji. Kiedy więc rzecz się wydaje i  David staje przed sądem uczelnianym oskarżony o molestowanie, ze spokojem przyjmuje wyrok: winny. W tej jednej chwili traci wszystko: pracę, spokój, szacunek. Wyjeżdża z Kapsztadu na farmę, gdzie mieszka jego dawno niewidziana córka, Lucy. Tam życie toczy sie zupełnie inaczej, ludzie mają inne problemy, rządzą się również innymi prawami. David nie potrafi się przystosować, nie potrafi znaleźć ze swoją córką porozumienia, nie rozumie jej wyborów. Gdy mimowolnie staje się świadkiem a zarazem ofiarą brutalnego napadu podczas którego Lucy zostaje zgwałcona, próbuje poradzić sobie z tym problemem w sposób mu znany - zgłosić na policję, ukarać sprawców. Okazuje się jednak, że Lucy widzi to wszystko inaczej, to zresztą nie pierwszy raz gdy taka napaść ma miejsce. Ona wie, że życie w miejscu które sobie do życia obrała tak właśnie wygląda, godzi się na to i nie chce uciekać.
David tymczasem pod wpływem tych wydarzeń dojrzewa do tego, aby stanąć twarzą w twarz z rodziną swojej studentki. Wraca do Kapsztadu, by prosić o wybaczenie i tym samym choć w części wynagrodzić wyrządzoną krzywdę.

"Hańba" to niezwykle poruszająca książka. Napisana bezpośrednim, oszczędnym językiem, ale przez to mocna i wymowna. Tytułową hańbę możemy odczytywać na wiele sposobów, odnieść ją do kilku bohaterów, a nawet grup społecznych. Przede wszystkim zaś książka skłania do refleksji nad tym, jak bardzo sami siebie nie znamy, jak często dopiero dramatyczne wydarzenia pozwalają nam zajrzeć wgłąb siebie.