sobota, 22 października 2011

Nasza Klasa


Tadeusz Słobodzianek
"Nasza Klasa"
Słowo/Obraz/Terytoria 2010

Książka jest specyficzna, ponieważ napisana w formie dramatu. Kupiłam ją już dawno temu, w ubiegłym roku, po tym jak zdobyła nagrodę Nike. Ale jakoś nie mogłam się do niej zabrać, właśnie ze względu na formę. Zaczynałam chyba cztery razy i odkładałam. Aż do teraz, gdy w końcu wpadłam na pomysł, że tego typu tekst można by czytać na głos i to z podziałem na głosy:) Może śmiesznie to brzmi, ale mnie naprawdę pomogło takie czytanie. Po pewnym czasie na tyle wpadłam w rytm, że mogłam już czytać normalnie, po cichu.
Plusem jest to, że książka napisana jest dosyć warto, więc gdy już wpadnie się w rytm, to czyta się w miarę szybko.
A co o samej książce?
No cóż temat trudny, bo opisuje wydarzenia w Jedwabnem. Bohaterami jest dziesięcioro uczniów w jednej klasy - początkowo przyjaciół, później, w miarę czasu i wstrząsających, dramatycznych wydarzeń widzimy jak beztroscy przyjaciele ze szkolnej ławy stają się... no właśnie... katami, ofiarami, wrogami. Obserwujemy jak zmieniali się bohaterowie: przed, w czasie i po tragedii.
"Nasza Klasa" to książka, która staje się portretem psychologicznym bohaterów, ale także pozwala zastanowić się czytelnikowi: jak ja zachowałabym się na ich miejscu. Przyznam, że czasami byłam pogubiona, a to dlatego, że bohaterowie nie są jednowymiarowi, ich zachowania powodują że chwila po chwili zmieniałam swoje zdanie na ich temat.
Reasumując, książka, choć trudna i przerażająca (niektóre fragmenty co wrażliwszym mogę sie wydać zbyt drastyczne - ale jednak pamiętajmy, że to jest właśnie historia, te wydarzenia miały miejsce naprawdę), to jednak warta przeczytania. I naprawdę, nie trzeba odrzucać jej ze względu na formę - można się do niej przyzwyczaić albo spróbować sobie czytać na głos.
Polecam!

czwartek, 13 października 2011

Klejnot Medyny


Sherry Jones
"Klejnot Medyny"
Wydawnictwo Otwarte, 2010

Przyciągająca uwagę okładka. Naprawdę piękna, zachęcająca. I do tego ciekawy opis: Klejnot Medyny to opowieść o miłości Proroka i jego najmłodszej żony. Historia kobiety, która pokonała kulturowe przeszkody, stając się wielką postacią świata islamu.

Ale rozczarowała mnie ta książka bardzo. Nie dość, że nie potrafiłam wejść w klimat, bo napisana bardzo nowoczesnym językiem, to jeszcze nudna. I opis wydawcy nijak ma się do treści. Bo spodziewałam się, że bohaterka naprawdę wprowadzi jakąś rewolucję, by pokonać kulturowe przeszkody. Tymczasem ona ciągle niby się buntowała, ale tylko wewnętrznie, bo koniec końców dostosowywała się do otoczenia i wymagań, jakie stawiane były w tamtych czasach kobietom. Opowieść o miłości? Może i tak, ale niezbyt piękna. Ogólnie przez całą książkę Aisza zastanawia się, jak by tu polepszyć swoją pozycję w haremie - czyli najprościej dać prorokowi potomka. Wciąż te same przemyślenia i nic się nie dzieje. Jedyna akcja w książce to opisy wojen, ale czy to rzeczywiście można nazwać akcją?
Nie, nie podobała mi się ta książka, rozczarowałam się. Spodziewałam się pasjonującej powieści, a dostałam nudne czytadło. Chyba najciekawszą (ale i najbardziej irytującą) postacią był Prorok, naginający wytyczne Allaha do swoich potrzeb (głównie chodzi o potrzeby seksualne, bo co chwila brał sobie nową żonę, tłumacząc to dobrem narodu).
Ogólnie nic ciekawego. Nie polecam.



po co komu blogowanie?

Miałam długą przerwę w blogowaniu. Ale i w... czytaniu. A to dlatego, że na początku wakacji założyłam się z przyjaciółką (która jest jeszcze większym molem książkowym niż ja), która z nas dłużej wytrzyma bez czytania. Czytania książek, bo gazety i jakieś artykuły w internecie oczywiście były dopuszczone, żeby już nie przesadzać. Ale ogólnie chodziło nam o to, żeby zrobić sobie w czytaniu przerwę a w zamian za to nadgonić inne formy kultury, czyli na przykład oglądać filmy, zwiedzać jakieś galerie itp. Dałyśmy sobie czas do października, czyli 3 miesiące. Jeśli obydwie wytrzymamy to będzie remis.
No i teoretycznie był remis, chociaż ja po kryjomu podczytywałam:)
Ale moja przyjaciółka na pewno też, bo nie wierzę, żeby zaspokoiła sie samymi tylko filmami.
Namawiam ją zresztą, żeby założyła sobie bloga i pisała o przeczytanych książkach, bo naprawdę czyta ogromne ilości, w dodatku szybko, a w dodatku ma świetną pamięć. Niestety, ona uważa, że takie blogowanie to trochę sztuka dla sztuki, że tego i tak nikt nie czyta, wiec po co tracić czas na pisanie. I że ta garstka ludzi, która tak jak ja prowadzi blogi to towarzystwo, które zaznacza tylko swoja obecność w komentarzach, a tak naprawdę nawet nie czyta tych recenzji, bo są zajęci pisaniem swoich.

Ja oczywiście się z nią nie zgadzam, bo sama często czytam inne blogi, zresztą nie tylko na blogspocie, czy inne portale recenzeckie. Często jestem ciekawa, jak ktoś inny odebrał książkę, która mi się podobała, albo nie podobała.

Zresztą nawet jeśli to sztuka dla sztuki to i tak lubię to robić. Zaraz wrzucam recenzję kolejnej przeczytanej książki:)